1.01.2013

10. Kronika opętania / The Possession

Jakim cudem pozwoliłam sobie tak zaniedbać bloga? Hm, normalnym cudem, jeśli takowe istnieją. Mimo wszystko, kolejny już raz, przepraszam. To się pewnie jeszcze powtórzy. Nie mam czasu, żeby pisać. Dobra, to kłamstwo. Mam czas, jednak aby cokolwiek napisać nie trzeba mieć tylko tego. Potrzeba również jakiegoś... dziwnego zapału, czy coś.
Dzisiaj to mam. Lekko skacowana, ale mam. Za ewentualne błędy z góry przepraszam.

Okey, mam zamiar wziąć się za film, który obiecałam już dawno, bo w ostatnim poście. Mianowicie - Kronika Opętania. Jeśli ktoś niezbyt kojarzy, już spieszę z wyjaśnieniami. To ten film, który zrobił na mnie największe wrażenie na Nocy Grozy i Horrorów w multikinie. Aha, ten. sam.
Zaczynając... Kroniki Opętania, jest to film z roku 2012, czyli z przeszłego. Ludzie drobiazgowi mogą go już uznać za stary. Uważam, że jest to jeden z lepszych horrorów, które wtedy wyszły. Wtedy, ach... 2013 Proszę bądź dla mnie dobry.

Diametralnie skrócona wersja opisu: "Młoda dziewczyna kupuje na ulicznym straganie antyczne pudełko, nie wiedząc że zawiera ono złośliwego pradawnego ducha kolekcjonującego życia. Ojciec dziewczyny oraz jego była żona jednoczą siły, aby przerwać klątwę, która opętała ich córkę." (filmweb)


Od czego mogę zacząć? A od tego, że moje podejście do tego filmu może być mylne. Zawsze lepsze wrażenie zrobi na nas coś, co oglądaliśmy w ciemnym kinie, z mnóstwem obcych ludzi wokół, którzy komentują, śmieją się, nie wiedzą, co się zaraz stanie (Oprócz skurwiałej debilki, którą jak spotkam na mieście, to przysięgam, że coś jej zrobię. Błagam! Debilka przyszła na film, usiadła wesoło na miejscu za mną, po czym mówiła o wszystkim, co miało się zaraz wydarzyć. Na chuja tam przyszłaś?!... Czemu nie wpadłam na to, żeby zrobić ludziom Krzyk na żywo...Ugh.). Ogólnie, jest atmosfera inna niż w domu, który znasz, z ludźmi, których znasz.
Zaczynając od plusów; obsada. Jeśli ktoś oglądał już KO i przy okazji zna taki serial, jak Supernatural, to powinien się od razu domyślić, o co mi chodzi. Jeffrey Dean Morgan. Nie wiem, co ten facet ma w sobie, ale jest uroczy. Serio. Nawet jeśli jego córka świruje. Ponadto, grał jeszcze w P.S. Kocham Cię, gdzie też aż prosi się o to, żeby... uhm. Ma bardzo przyjemną twarz, przynajmniej dla mnie.


Kolejną niespodzianką może być sam dybuk. Dla niedoinformowanych; Dybuk - 
w mistycyzmie i folklorze żydowskim zjawisko zawładnięcia ciałem żywego człowieka przez ducha zmarłej osoby. Dybukiem nazywa się też samego ducha, duszę zmarłego, która nie może zaznać spoczynku (czy też, wśród zwolenników kabały, reinkarnacji) z powodu popełnionych grzechów, i szuka osoby żyjącej, aby wtargnąć w jej ciało. Wedle niektórych mistyków podatnymi na opanowanie przez dybuka miały być osoby grzeszne, zaś duchy przejawiać miały szczególną aktywność w noc święta Jom Kippur (Dzień Pojednania, Sądny Dzień). (Wiki)
Z tego opisu wynika, że opętana córka Jeffrey'a, była grzesznicą w co akurat szczerze wątpię. Była małą, słodką dziewczynką, którą tato bardzo kochał. Do tego, interesowała się losem zwierząt, nie jadła mięsa, etc. Zgrzeszyć, to ona mogła chyba w poprzednim życiu, serio.
Ale wracając... kim jest owy dybuk? Znaczy, ten w filmie? Z tego, co zrozumiałam, jest to polski żyd. Aha. Duch w amerykańsko-kanadyjskim filmie mówi po polsku! Wiecie, jaką ciszę wywołało to na sali? Nikt się nie spodziewał, że usłyszy coś takiego (chyba tylko ta debilka z tyłu. umrzyj). Inna sprawa, że kochany Icek nie używał poprawnej polszczyzny. Zamiast 'wziąć' mówił 'wziąść'. To tak samo, jakby się mówiło 'braść', hallo. Wydaje mi się, że jeśli owy dybuk już używa języka polskiego, to powinien go używać w sposób odpowiedni, a nie taki, że odbiorcy aż się ciśnie na usta uwaga w stylu 'mówi się wziąć'. Tak, jestem jedną z tych osób, które poprawiają inne i wkurwiają je tym. Nikt nie jest nieomylny, jednak to mnie akurat drażni.

Minusy filmu? Aktorka grająca siostrę  Madison Davenport. Przez cały film zastanawiałam się, skąd znam to dziecko. Szczerze mówiąc, to dalej nie wiem. Wydaje mi się, że po prostu ma twarz podobną do innej aktorki, tej która zagrała w Sierocie - Isabelle Fuhrman. Możliwe jednak, ze to tylko moja chora wyobraźnia upodobniła je do siebie.
Cóż, będę już kończyć. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam i nie zniechęciłam do oglądnięcia Kronik Opętania. Film wydaje mi się być warty poświęcenia czasu. Mamy w nim fajnego aktora, robale, ducha, nawiedzoną przez dybuka dziewczynkę, jej siostrę ze schizą na punkcie swoich zębów. Nie zabrakło też nadopiekuńczej matki. No i żyda! Chyba zabrzmiało to troszkę antysemicko...

Wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Pozdrawiam, Selavie.


31.10.2012

9. Noc grozy i horrorów & Halloween

Witam!
Może zabrzmiało to nazbyt optymistycznie, ale... witam. Wiem, że notka nie ukazywała się dobry szmat czasu, za co od razu przepraszam, jednak natłok obowiązków czasami potrafi przygnieść człowieka i zniechęcić go do czegokolwiek.  Sami zresztą wiecie, jak jest.

Dzisiejszą notkę pragnę poświęcić dwóm, najważniejszym (jak dla mnie) wątkom, które miały miejsce w ostatnim czasie. [Halloween jest dzisiaj, ogarniam.]

Zacznę od 'Nocy grozy i horrorów' w multikinie. Czy byliście na tym kiedyś? Jeśli nie, to radzę się wybrać w następnym roku. Zorganizujcie ekipę i idźcie, ej! Na serio jest warto! No, chyba że komuś żal dupę ściska na samą myśl o wydaniu prawie trzydziestu złotych (zniżki studenckie rlz) na cztery filmy. Zresztą, zresztą! Pozwolę sobie zacytować opis ze strony multikina, aby rozjaśnić niedoinformowanym CZYM w ogóle jest ta cała NGiH.
"Zgodnie z niepisaną tradycją w ostatni piątek października odbył się ENEMEF: NOC GROZY I HORRORÓW, czyli coroczna dawka strachu i napięcia w postaci przeglądu filmów grozy, które weszły na ekrany polskich kin w ciągu ostatnich miesięcy. Na tegorocznej Nocy Grozy i Horrorów pokazane zostały cztery groźne, klimatyczne i mroczne filmy."
Oto i to. Podoba mi się wstawka 'weszły na ekrany polskich kin w ciągu ostatnich miesięcy'. Dlaczego? Ponieważ jako pierwszy został zaprezentowany film 'Internat'. Niby nic szczególnego, film, jak film. Jednak... Czy tą produkcję na pewno można nazwać horrorem? Nie powiedziałabym. Raczej jakimś... dramatem? Do tego z tematyką lesbijską. [Nie, żebym miała coś przeciwko homoseksualistą. Boże broń!] Wydaje mi sie jednakowoż, że ten film nie powinien się pokazać na tegorocznej NGiH, ponieważ... no, kurwa! Był żałosny! Serio. Nie polecam go nikomu, nikomu. Nawet kochany filmweb się zapewne ze mną zgodzi.
Mimo wszystko, proszę. Trailer i krótki opis, of course z w/w strony.

 
 "Pełna erotycznego napięcia opowieść o narodzinach kobiecej zmysłowości i strachu przed namiętną siłą, która kusi, zniewala i podstępnie pozbawia życia młode mieszkanki angielskiego internatu. Zafascynowana gotyckimi powieściami Rebecca (Sarah Bolger) zauważa, że skrycie adorowana przez nią przyjaciółka Lucie (Sarah Gadon, nowa muza Davida Cronenberga – „Cosmopolis”, „Niebezpieczna metoda”) darzy coraz gorętszym uczuciem świeżo przybyłą, tajemniczą koleżankę Ernessę (zjawiskowa Lily Cole, pamiętna Valentina z „Parnassusa” Terry'ego Gilliama). Zazdrosna Rebecca zaczyna obserwować nową uczennicę. Tymczasem pracownicy i mieszkanki internatu zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach. Czy sprawczynią tych zbrodni jest Ernessa?"

Pytania? Czy musimy się cieszyć odgrzewanym kotletem? (Film wyszedł w 2011, my się nim cieszymy w 2012.) Czy gra aktorka musiała być aż tak zła? Czy Ernessa ma zeza? W czym jeszcze grała aktorka-Sarah Bolger? (Kroniki Spiderwick, aha. Już wiem.)
Kolejne filmy były lepsze, zdecydowanie. Dom w głębi lasu (pełny opis dostępny w poście nr 4), Kobieta w czerni (zapewne wszystkim znana) oraz... perełka wieczoru - Kroniki opętania. Dawno nie oglądałam tak dobrego horroru, dlatego też pozwolę sobie poświęcić na niego osobną notkę.
A teraz... Halloween! 
Może należałoby zacząć tym, skąd wzięło się to święto? Nie, nie wywodzi się ono z USA. Nic bardziej mylnego. Jednak nie będę się rozpisywać na ten temat. Przybliżę wam to w wieeeelkim skrócie.

Święto Halloween wywodzi się z pogańskiego, celtyckiego obyczaju All Hallow's Eve. W XIXw przywędrowało do Stanów Zjednoczonych gdzie do dziś jest obchodzone najhuczniej. W ten dzień w Irlandii palono ogniska oraz odprawiano modły za dusze zmarłych. Nie jest to święto, które wymyśliły wytwórnie słodyczy, o nie. Chociaż... maybe.

Pozwolę sobie jedynie zaproponować;
A. Filmy obowiązkowe na Halloween
1. Miasteczko Halloween/ The Nightmare Before Christmas - 1993r.
2. Upiorna noc Halloween/ Trick'r Treat - 2008r.
3. Paranormal Activity - 2007r.
4. Koszmar z ulicy Wiązków/ A Nightmare on Elm Street - 1984r.
5. Piła/ Saw - 2004r.
6. Wedle własnego uznania. :)
B. Muzyka obowiązkowa na Halloween
1. OST z Miasteczka Halloween
2. Marilyn Manson - This is Halloween/ Sweet Dreams/ (dalej wedle uznania)
3. Creature Feature - wszystkie piosenki są na tyle klimatyczne, aby odpowiadać temu świętu.
4. Czego dusza pragnie!

A więc - kończę. Chciałabym wszystkim życzyć Wesołego Halloween i polecić wejście na stronę główną google.pl. Czeka tam na was miła niespodzianka w postaci klimatycznego loga. ;)

 Pozdrawiam. Selavie.
 Komentarz albo psikus!


22.09.2012

8. Ladda Land. The Lost Home.

Post zawiera spoilery. 

Na samym początku chciałam przeprosić za to, że ostatnio nie pojawiały się nowe posty. Nie mam wytłumaczenia. Zwykły brak ochoty. Zdarza się najlepszym.

Dalej... Dzisiaj chcę przedstawić wam horror, który przypadkowo odnalazłam w sieci. Nie miał złych rekomendacji, komentarzy - nic. Dlatego też się na niego zdecydowałam. Ladda Land. Film z 2011 r., więc dość 'świeży', jeśli można się tak wyrazić.

Zaczynamy.

"Ladda Land to nazwa parku rekreacyjnego wybudowanego w pobliżu miasta Chang Mai w północnej Tajlandii. Na stronie tamtejszego uniwersytetu można znaleźć krótką informację o przeznaczeniu tego miejsca, które w czasach swojej świetności przyciągało tłumy szukających rozrywki i relaksu mieszkańców. Korzystali oni z licznych atrakcji: przejażdżek na słoniach czy minikolejką, odwiedzali ogród botaniczny z bogatą kolekcją orchidei. Dziś park świeci pustką i znany jest głównie jako miejsce, w którym straszy. Thee, pracownik biurowy, który ma dość niesnasek z rodziną małżonki, przeprowadza się do Chang Mai i kupuje dom w okolicach Ladda Land. Szybko pożałuje swojej decyzji, gdy sława tego miejsca okaże się być całkowicie uzasadniona."

Zaczyna się sielankowo, mało ambitnie; ojciec kupuje nowy dom, do którego wprowadza się razem ze swoją rodzinom; żoną, która ma wkurzającą matkę, sztucznie słodkim synkiem i nastoletnią córką, która oczywiście nie cierpi swojego ojca i buntuje się przeciwko wszystkiemu w Ladda Landzie. Ja rozumiem, że w tym okresie życia młodzi ludzie przechodzą swój mały kryzys, ale czy w (prawie) każdym filmie nastolatek musi być nabuzowanym buntownikiem, który nie szanuje rodziców i pokazuje to na wszelkie możliwe sposoby? Dobra, od razu przypomniał mi się młodzik z 'Ostatniego domu do lewej', który bał się swojego ojca i słuchał się go ponad wszystko. A też był nastolatkiem! Chyba. W sumie... wyglądał dość staro.

Dalej! Okolica, w której zamieszkała rodzina z początku wydaje się być idealna, niczym ta z 'Edwarda Nożycorękiego'. Brakuje tylko kolorowych domków, mężów wyjeżdżających do pracy o identycznych godzinach oraz żon z dziwnymi fryzurami. Wszystko się jednak zmienia z chwilą, kiedy w sąsiedztwie dochodzi do morderstwa. Zabito... sprzątaczkę? Z tego, co zrozumiałam, to była to pokojówka z Birmy. Biedna.
Po tym morderstwie dochodzi do kolejnych dziwnych sytuacji; Ladda Land nie wydaje się już taki miły i przyjazny, a na pewno - nie jest już bezpieczny. [Oczywiście, to właśnie w tej chwili nastoletnia córka decyduje się na siedzenie do późna u koleżanki. (Nastolatki na serio nie są AŻ tak bezmyślne, panie reżyserzu!)] 
Po pół godzinie filmu miałam dosyć aktora, który gra ojca rodziny. Nie mam nic do jego imienia, którego nie jestem w stanie zapamiętać. Nie przeszkadza mi fakt, że jest chyba jakimś życiowym nieudacznikiem i jak każdy prawdziwy facet ma zatargi z teściową. Nie jestem jednak w stanie wybaczyć mu jego uśmiechu. Panie Boże... Kiedy unosił w górę kąciki warg, to miałam ochotę przesunąć scenę.

Dalej o fabule... Są śmieszne momenty, serio! Np. kilkusekundowy pojedynek nóż-tasak-keczup(?). Dla mnie to było zabawne, nie wiem jak dla innych ludzi, którzy oglądali owy film.

I z czasem, jak oglądamy Ladda Land, to zaczynamy odczuwać sympatię do Nan, czyli nastoletniej córki wchodzącej w skład głównej rodziny. Nie jest aż na tyle nieodpowiedzialna, aby pakować się w kłopoty, jak jej głupawi znajomi. No... chociaż, gdyby była mądrzejsza, to nawet nie wychodziłaby po zmroku z domu. ...Dobra, cofam to. Jest debilką, ale przynajmniej szybko biega. I nikt jej nie wierzy, oprócz  kochanej babci.
Wracając do meritum. Fabuła rozwija się dalej. Zdarza się coraz więcej dziwnych rzeczy (nie wliczając w to patologi, bo to nie jest nic paranormalnego), a życie bohaterów z minuty na minutę jest bardziej skomplikowane. Strata pracy, wyjazd córki do internatu, nawiedzona chałupa w sąsiedztwie, chęć zamordowania kota drzwiami... Chryste, czy wszyscy nienawidzą kotów? Do już drugi film, który recenzuję, a w którym ktoś morduje biednego futerkowca. Zrobiły wam coś te zwierzęta? Jezu...

Eh... miałam też nadzieję na szczęśliwsze zakończenie. Tylko tyle się na ten temat wypowiem.

A teraz z drugiej strony; muzyka nie jest najgorsza, chociaż rozczula najbardziej na samym końcu filmu. Nie jest jakaś... super charakterystyczna czy wpadająca w ucho. Ot taka, zwyczajna. Film nakręcony jest dobrze, nie ma w nim scen, które denerwują. Drażnić za to może jego długość, ponieważ trwa prawie dwie godziny, jednak po oglądnięciu ten czas nie wydaje się zmarnowany. Przynajmniej nie dla mnie.
Film ma jedną, wielką wadę. Nigdy nie jest wyjaśnione O CO chodzi w tej całej klątwie Ladda Land'u. Z rozmów poszczególnych osób dowiadujemy się, że to przeklęte miejsce i nikt nie chce tam mieszkać, jednak... nic więcej. Chyba, że to ja coś przeoczyłam, co też jest możliwe.
Polecam Ladda Land  osobom, których nie zrazi fakt, że jest on produkcji... Tajlandzkiej. Wiem, że po świecie chodzą persony unikające filmów japońskich, tajlandzkich, chińskich, etc.

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam.
Pozdrawiam, Selavie.