31.10.2012

9. Noc grozy i horrorów & Halloween

Witam!
Może zabrzmiało to nazbyt optymistycznie, ale... witam. Wiem, że notka nie ukazywała się dobry szmat czasu, za co od razu przepraszam, jednak natłok obowiązków czasami potrafi przygnieść człowieka i zniechęcić go do czegokolwiek.  Sami zresztą wiecie, jak jest.

Dzisiejszą notkę pragnę poświęcić dwóm, najważniejszym (jak dla mnie) wątkom, które miały miejsce w ostatnim czasie. [Halloween jest dzisiaj, ogarniam.]

Zacznę od 'Nocy grozy i horrorów' w multikinie. Czy byliście na tym kiedyś? Jeśli nie, to radzę się wybrać w następnym roku. Zorganizujcie ekipę i idźcie, ej! Na serio jest warto! No, chyba że komuś żal dupę ściska na samą myśl o wydaniu prawie trzydziestu złotych (zniżki studenckie rlz) na cztery filmy. Zresztą, zresztą! Pozwolę sobie zacytować opis ze strony multikina, aby rozjaśnić niedoinformowanym CZYM w ogóle jest ta cała NGiH.
"Zgodnie z niepisaną tradycją w ostatni piątek października odbył się ENEMEF: NOC GROZY I HORRORÓW, czyli coroczna dawka strachu i napięcia w postaci przeglądu filmów grozy, które weszły na ekrany polskich kin w ciągu ostatnich miesięcy. Na tegorocznej Nocy Grozy i Horrorów pokazane zostały cztery groźne, klimatyczne i mroczne filmy."
Oto i to. Podoba mi się wstawka 'weszły na ekrany polskich kin w ciągu ostatnich miesięcy'. Dlaczego? Ponieważ jako pierwszy został zaprezentowany film 'Internat'. Niby nic szczególnego, film, jak film. Jednak... Czy tą produkcję na pewno można nazwać horrorem? Nie powiedziałabym. Raczej jakimś... dramatem? Do tego z tematyką lesbijską. [Nie, żebym miała coś przeciwko homoseksualistą. Boże broń!] Wydaje mi sie jednakowoż, że ten film nie powinien się pokazać na tegorocznej NGiH, ponieważ... no, kurwa! Był żałosny! Serio. Nie polecam go nikomu, nikomu. Nawet kochany filmweb się zapewne ze mną zgodzi.
Mimo wszystko, proszę. Trailer i krótki opis, of course z w/w strony.

 
 "Pełna erotycznego napięcia opowieść o narodzinach kobiecej zmysłowości i strachu przed namiętną siłą, która kusi, zniewala i podstępnie pozbawia życia młode mieszkanki angielskiego internatu. Zafascynowana gotyckimi powieściami Rebecca (Sarah Bolger) zauważa, że skrycie adorowana przez nią przyjaciółka Lucie (Sarah Gadon, nowa muza Davida Cronenberga – „Cosmopolis”, „Niebezpieczna metoda”) darzy coraz gorętszym uczuciem świeżo przybyłą, tajemniczą koleżankę Ernessę (zjawiskowa Lily Cole, pamiętna Valentina z „Parnassusa” Terry'ego Gilliama). Zazdrosna Rebecca zaczyna obserwować nową uczennicę. Tymczasem pracownicy i mieszkanki internatu zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach. Czy sprawczynią tych zbrodni jest Ernessa?"

Pytania? Czy musimy się cieszyć odgrzewanym kotletem? (Film wyszedł w 2011, my się nim cieszymy w 2012.) Czy gra aktorka musiała być aż tak zła? Czy Ernessa ma zeza? W czym jeszcze grała aktorka-Sarah Bolger? (Kroniki Spiderwick, aha. Już wiem.)
Kolejne filmy były lepsze, zdecydowanie. Dom w głębi lasu (pełny opis dostępny w poście nr 4), Kobieta w czerni (zapewne wszystkim znana) oraz... perełka wieczoru - Kroniki opętania. Dawno nie oglądałam tak dobrego horroru, dlatego też pozwolę sobie poświęcić na niego osobną notkę.
A teraz... Halloween! 
Może należałoby zacząć tym, skąd wzięło się to święto? Nie, nie wywodzi się ono z USA. Nic bardziej mylnego. Jednak nie będę się rozpisywać na ten temat. Przybliżę wam to w wieeeelkim skrócie.

Święto Halloween wywodzi się z pogańskiego, celtyckiego obyczaju All Hallow's Eve. W XIXw przywędrowało do Stanów Zjednoczonych gdzie do dziś jest obchodzone najhuczniej. W ten dzień w Irlandii palono ogniska oraz odprawiano modły za dusze zmarłych. Nie jest to święto, które wymyśliły wytwórnie słodyczy, o nie. Chociaż... maybe.

Pozwolę sobie jedynie zaproponować;
A. Filmy obowiązkowe na Halloween
1. Miasteczko Halloween/ The Nightmare Before Christmas - 1993r.
2. Upiorna noc Halloween/ Trick'r Treat - 2008r.
3. Paranormal Activity - 2007r.
4. Koszmar z ulicy Wiązków/ A Nightmare on Elm Street - 1984r.
5. Piła/ Saw - 2004r.
6. Wedle własnego uznania. :)
B. Muzyka obowiązkowa na Halloween
1. OST z Miasteczka Halloween
2. Marilyn Manson - This is Halloween/ Sweet Dreams/ (dalej wedle uznania)
3. Creature Feature - wszystkie piosenki są na tyle klimatyczne, aby odpowiadać temu świętu.
4. Czego dusza pragnie!

A więc - kończę. Chciałabym wszystkim życzyć Wesołego Halloween i polecić wejście na stronę główną google.pl. Czeka tam na was miła niespodzianka w postaci klimatycznego loga. ;)

 Pozdrawiam. Selavie.
 Komentarz albo psikus!


22.09.2012

8. Ladda Land. The Lost Home.

Post zawiera spoilery. 

Na samym początku chciałam przeprosić za to, że ostatnio nie pojawiały się nowe posty. Nie mam wytłumaczenia. Zwykły brak ochoty. Zdarza się najlepszym.

Dalej... Dzisiaj chcę przedstawić wam horror, który przypadkowo odnalazłam w sieci. Nie miał złych rekomendacji, komentarzy - nic. Dlatego też się na niego zdecydowałam. Ladda Land. Film z 2011 r., więc dość 'świeży', jeśli można się tak wyrazić.

Zaczynamy.

"Ladda Land to nazwa parku rekreacyjnego wybudowanego w pobliżu miasta Chang Mai w północnej Tajlandii. Na stronie tamtejszego uniwersytetu można znaleźć krótką informację o przeznaczeniu tego miejsca, które w czasach swojej świetności przyciągało tłumy szukających rozrywki i relaksu mieszkańców. Korzystali oni z licznych atrakcji: przejażdżek na słoniach czy minikolejką, odwiedzali ogród botaniczny z bogatą kolekcją orchidei. Dziś park świeci pustką i znany jest głównie jako miejsce, w którym straszy. Thee, pracownik biurowy, który ma dość niesnasek z rodziną małżonki, przeprowadza się do Chang Mai i kupuje dom w okolicach Ladda Land. Szybko pożałuje swojej decyzji, gdy sława tego miejsca okaże się być całkowicie uzasadniona."

Zaczyna się sielankowo, mało ambitnie; ojciec kupuje nowy dom, do którego wprowadza się razem ze swoją rodzinom; żoną, która ma wkurzającą matkę, sztucznie słodkim synkiem i nastoletnią córką, która oczywiście nie cierpi swojego ojca i buntuje się przeciwko wszystkiemu w Ladda Landzie. Ja rozumiem, że w tym okresie życia młodzi ludzie przechodzą swój mały kryzys, ale czy w (prawie) każdym filmie nastolatek musi być nabuzowanym buntownikiem, który nie szanuje rodziców i pokazuje to na wszelkie możliwe sposoby? Dobra, od razu przypomniał mi się młodzik z 'Ostatniego domu do lewej', który bał się swojego ojca i słuchał się go ponad wszystko. A też był nastolatkiem! Chyba. W sumie... wyglądał dość staro.

Dalej! Okolica, w której zamieszkała rodzina z początku wydaje się być idealna, niczym ta z 'Edwarda Nożycorękiego'. Brakuje tylko kolorowych domków, mężów wyjeżdżających do pracy o identycznych godzinach oraz żon z dziwnymi fryzurami. Wszystko się jednak zmienia z chwilą, kiedy w sąsiedztwie dochodzi do morderstwa. Zabito... sprzątaczkę? Z tego, co zrozumiałam, to była to pokojówka z Birmy. Biedna.
Po tym morderstwie dochodzi do kolejnych dziwnych sytuacji; Ladda Land nie wydaje się już taki miły i przyjazny, a na pewno - nie jest już bezpieczny. [Oczywiście, to właśnie w tej chwili nastoletnia córka decyduje się na siedzenie do późna u koleżanki. (Nastolatki na serio nie są AŻ tak bezmyślne, panie reżyserzu!)] 
Po pół godzinie filmu miałam dosyć aktora, który gra ojca rodziny. Nie mam nic do jego imienia, którego nie jestem w stanie zapamiętać. Nie przeszkadza mi fakt, że jest chyba jakimś życiowym nieudacznikiem i jak każdy prawdziwy facet ma zatargi z teściową. Nie jestem jednak w stanie wybaczyć mu jego uśmiechu. Panie Boże... Kiedy unosił w górę kąciki warg, to miałam ochotę przesunąć scenę.

Dalej o fabule... Są śmieszne momenty, serio! Np. kilkusekundowy pojedynek nóż-tasak-keczup(?). Dla mnie to było zabawne, nie wiem jak dla innych ludzi, którzy oglądali owy film.

I z czasem, jak oglądamy Ladda Land, to zaczynamy odczuwać sympatię do Nan, czyli nastoletniej córki wchodzącej w skład głównej rodziny. Nie jest aż na tyle nieodpowiedzialna, aby pakować się w kłopoty, jak jej głupawi znajomi. No... chociaż, gdyby była mądrzejsza, to nawet nie wychodziłaby po zmroku z domu. ...Dobra, cofam to. Jest debilką, ale przynajmniej szybko biega. I nikt jej nie wierzy, oprócz  kochanej babci.
Wracając do meritum. Fabuła rozwija się dalej. Zdarza się coraz więcej dziwnych rzeczy (nie wliczając w to patologi, bo to nie jest nic paranormalnego), a życie bohaterów z minuty na minutę jest bardziej skomplikowane. Strata pracy, wyjazd córki do internatu, nawiedzona chałupa w sąsiedztwie, chęć zamordowania kota drzwiami... Chryste, czy wszyscy nienawidzą kotów? Do już drugi film, który recenzuję, a w którym ktoś morduje biednego futerkowca. Zrobiły wam coś te zwierzęta? Jezu...

Eh... miałam też nadzieję na szczęśliwsze zakończenie. Tylko tyle się na ten temat wypowiem.

A teraz z drugiej strony; muzyka nie jest najgorsza, chociaż rozczula najbardziej na samym końcu filmu. Nie jest jakaś... super charakterystyczna czy wpadająca w ucho. Ot taka, zwyczajna. Film nakręcony jest dobrze, nie ma w nim scen, które denerwują. Drażnić za to może jego długość, ponieważ trwa prawie dwie godziny, jednak po oglądnięciu ten czas nie wydaje się zmarnowany. Przynajmniej nie dla mnie.
Film ma jedną, wielką wadę. Nigdy nie jest wyjaśnione O CO chodzi w tej całej klątwie Ladda Land'u. Z rozmów poszczególnych osób dowiadujemy się, że to przeklęte miejsce i nikt nie chce tam mieszkać, jednak... nic więcej. Chyba, że to ja coś przeoczyłam, co też jest możliwe.
Polecam Ladda Land  osobom, których nie zrazi fakt, że jest on produkcji... Tajlandzkiej. Wiem, że po świecie chodzą persony unikające filmów japońskich, tajlandzkich, chińskich, etc.

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam.
Pozdrawiam, Selavie. 

6.09.2012

7. Tunel / The Tunnel

 Post zawiera spoilery.

"W 2007 r. rząd Nowej Południowej Walii, jednego ze stanów Australii, nagle rezygnuje z pomysłu wykorzystania wody zalegającej w nieużywanych tunelach metra pod Sydney. Tunele szybko stają się miejską legendą i w 2008 r. młoda dziennikarka, Natasha Warner, postanawia ruszyć ich tropem. Zbiera grupę złożoną z czterech osób i razem schodzą w dół, by znaleźć historię, która zdobędzie pierwsze strony gazet. Jednak to historia znajduje ich."  (Filmweb.) 

Od czego tu zacząć? Może od tego, że nawet nie wypiłam dzisiaj kawy, a biorę się za jakąkolwiek recenzję... No cóż. Jeśli kogoś to interesuje, to będzie musiał to znieść (pozdrawiam!). 

Dobra, a tak na poważnie... 

The Tunnel zrobiony jest na wzór jakby-dokumentu-horroru. Nie jest to typowy horror, to pewne. Dlaczego horroru? Debilne pytanie. Dlatego, że przeraża. Debilna odpowiedź. (Równowaga w przyrodzie zachowana.) Dlaczego dokumentu? O, tutaj można się już bardziej rozpisać. Nawet człowiek mało spostrzegawczy, po pierwszych piętnastu minutach filmu, będzie w stanie domyślić się, którzy bohaterowie przeżyli, a którzy nie. Dlaczego? Ponieważ tylko oni udzielają wywiadu, a pozostała dwójka zostaje nam przedstawiana jedynie na taśmach. Co jeszcze? Na samym początku filmu mamy podane informacje, że 'Film ten przedstawia wydarzenia z października 2007 roku' oraz 'Zawiera oficjalne materiały policyjne'. Ile w tym prawdy? Pewnie tyle, ile w 'Film oparty na faktach' w 'Paranormal Activity', które ma się niedługo doczekać kolejnej części. Czwartej, chyba. Każdy ma prawo wierzyć, w co chce. 

Dalej... Z przedstawianych nam kaset dowiadujemy się, że młoda reporterka postanawia, na tzw. chama, wejść do starych tuneli metra, albowiem potrzebuje dobrego materiału na reportaż. Czemu to robi? Ponieważ znalazła na YouTube film, w którym, w owych tunelach, COŚ wpierdala 'odważnego' nastolatka. (Szukałam filmiku, nie znalazłam, niestety.)  Jest jeszcze jeden powód - znikanie bezdomnych, którzy postanawiają mieszkać w tunelach. Frustrację reporterki powiększa fakt, że władze miasta nie chcą na ten temat rozmawiać, tak samo zresztą, jak sami bezdomni (z jednym wyjątkiem).

No ale, rezolutna Natasha nie poddaje się i postanawia rozwikłać tą zagadkę! (Niech mnie ktoś oświeci i powie mi, dlaczego w większości horrorów, to właśnie kobiety kreowane są na ambitne pracoholiczki, które nie cofną się przed niczym?)  Z jej winy, ponieważ to był jej debilny pomysł, ginie najpierw dźwiękowiec, a potem (później) jej... były... chłopak? Tak to przynajmniej zrozumiałam.  

Co ich goniło? Coś dość inteligentnego, to pewne. Coś bardzo szybkiego, zwinnego, dostosowanego do życia w mroku. Z początku miałam teorię, że kieruje się w tunelach słuchem, jednak po dłuższej chwili zaczęłam w to wątpić. Musiało widzieć.
Niestety, nie dane nam jest przyglądnąć się owemu stworowi z bliska. Tak, używam liczby pojedynczej, ponieważ przez cały film miałam wrażenie, że nasi bohaterowie mają do czynienia z tylko jednym potworkiem. Mogę się mylić. Skąd jednak on wziął się w tych tunelach? Czemu żyje w jeziorze, które się tam rozciąga? Nie wiem.


Jednym, mocnym minusem filmu jest fakt, że 'rozkręca' się bardzo długo. Co może nawet zirytować człowieka, który czeka na jakąkolwiek akcje. No, tak. Przyznaję, że film nie jest dla ludzi, którzy uwielbiają, jak leją się flaki, jak szaleniec z siekierą gania niewinne ofiary czy... stworki wykazują nadmierną nadpobudliwość, głód, aktywność, etc. Najwidoczniej monster w tym filmie był najedzony bezdomnymi.

Mimo wszystko film polecam, ponieważ mi się dość podobał. Jeśli ktoś też nie ma co robić wieczorami, to zapraszam do oglądania. Obiecuję też, że nie będziecie się bali po nim zasnąć. Nie jest aż tak straszny, a bohaterowie... cóż, jak sami wiemy od samego początku, jakoś sobie poradzili ( przeżyła dwójka z czwórki, a to nie taki zły bilans!). 


P.S. Przepraszam, jeśli notka/post nie jest zbyt zrozumiała. Poranki to zło.

Selavie.

2.09.2012

6. Chojrak. Tchórzliwy pies.

"Każdy uwielbia Chojraka, ale czym on dokładnie jest? Przerażonym kundlem robiącym wszystko w swojej mocy, by chronić swój dom, Nigdzie.

Gdzie jest Nigdzie? Czy to miejsce, gdzie nic niema? Nikogo? Żadnej nadziei? Żadnego życia? Czy to piekło?

Chojrak broni swego domu i zapewnia bezpieczeństwo Muriel. Jego właściciel siedzi w swym krześle i nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Kiedykolwiek coś złego zagraża Nigdzie Chojrak jest w stanie uratować dom Eustachego i Muriel od zniszczenia.

Chojrak, gdy ostrzega przed zagrożeniem, zawsze zmienia swoją twarz pokazując jego charakter. Jego głowa potrafi przybierać różne kształty, zmienia się. Tak, jakby było ich wiele.
Niestety zostanie on na zawsze w Piekle (Nigdzie), by chronić swego domu i Muriel (człowieczeństwo) przed złem Piekła - Katzem (nienawiść), Le Quackiem (chciwość) czy Panem Wrednym (morderstwo). Jego władca Szatan (Eustachy) będzie dalej rządził w swojej wszechobecnej nienawiści.
Resztę wieczności spędzi w piekle, broniąc jego bram. Chojrak to Cerber, nasz kochany tchórzliwy pies."

Gdyby się zastanowić, to ma to sens, prawda? Chociaż wątpliwe, aby twórcy tej bajki mieli na myśli piekło, Szatana, grzechy czy człowieczeństwo. Mogę się jednak mylić.

Pozdrawiam,
Selavie.

29.08.2012

5. Jenifer

 Post zawiera spoilery.

"Detektyw Frank Spivey jest świadkiem napaści na młodą kobietę z okaleczoną twarzą. Ratuje jej życie i w przypływie współczucia zabiera do własnego domu. Jenifer, bo tak ma na imię dziewczyna, zaczyna jednak wzbudzać w nim nie tylko uczucie troski, ale i pożądania, które przeradza się w obsesję. Frank przekona się, że może ona być tragiczna w skutkach, gdyż Jenifer posiada niszczycielską siłę..." (Pudełko z płytą?)

Recenzja na życzenie, w sumie, jednak robię ją dość chętnie, ponieważ pałam jakąś dziwną sympatią do filmów, które wchodzą w antologie grozy; 'Masters of Horror'. Co prawda, żaden z nich nie jest zbyt wybitny i to samo tyczy się również Jenifer, jednak melodia, którą możemy usłyszeć w openingu rozpoczynającym każdy z filmów, jest po prostu zaje*ista. Jeśli kiedykolwiek będę miała brać ślub, to chcę, aby mi ją na nim zagrali, serio. Zamiast marsza weselnego! Czy jakkolwiek się to nazywa. Nie wiem, jak uda mi się iść w jej takt, ale mam jeszcze mnóstwo czasu, aby opracować dobry układ.



Dobrze, zaczynając... Film 'Jenifer' nie jest dla ludzi, którzy mają słabą odporność na rzeczy obrzydliwe oraz dla tych, którzy stwierdzili, że 'oglądnę horrorek, zjem sobie kolacyjkę, będzie fajnie'. Zdecydowanie nie jedzcie nic przy tym filmie. Mi, na szczęście, udało się skończyć kolację za nim w ogóle pokazała się na ekranie ta jakże czarująca twarzyczka tytułowej bohaterki. Właśnie ta buźka i zachowanie jej właścicielki sprawiają, że człowiekowi robi się niedobrze. Nie wiadomo też, czego mamy się tak naprawdę spodziewać. Czy zabije chłopca, czy nie? Czy rzuci się na policjanta, czy nie? Czy wpi*rdoli kota, czy nie?


A właśnie! Co do wielbicieli kotów - też darujcie sobie ten film. Osobiście nie pałam zbytnią miłością do tych dziewięciożyciowców, jednak żadnemu nie dałabym zrobić jakiejkolwiek krzywdy, a już na pewno... nie takiej.

Co najbardziej zdziwiło mnie w tym filmie? To, że jednak miałam momenty, w których otwierałam szeroko usta ze zdziwienia i jedyna myśl, która dudniła w głowie, to 'o fuck!'.

Za pierwszym razem oczywiście miałam to, jak zobaczyłam ryj Jenifer. Taką twarz tylko matka może na prawdę kochać i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. Za drugim - kiedy ten 'uczynny' policjant postanowił wziąć ją do domu bez konsultacji z żoną. Trzeci - kiedy Jenifer ugryzła żonę policjanta w usta (co wyglądało, jakby ją pocałowała i aż zwątpiłam, czy przypadkiem nie oglądam horroru z tematyką lesbijską). Czwarty - CZEMU NIE ODWIÓZŁ JEJ W CHOLERĘ, KIEDY WPIERDOLIŁA MU KOTA, SĄSIADKĘ I ZBUNKROWAŁA W LODÓWCE... w sumie, to nie wiem kogo. Dyrektora cyrku dziwadeł? (Są w ogóle horrory z tematyką lesbijską...?)

Jak w każdym horrorze - nie brakuje scen erotycznych, jednak daruję sobie ich komentowanie. Nie wydaje mi się zbyt nakręcające kochanie się z czymś, co obślinia Cię i ma ryj, jak.... ugh. Od razu przypomina mi się scena ze Strasznego Filmu 2, w której to Shagy (nie jestem pewna imienia) kocha się w jakiejś... kanciapie z dziewczyną - upiorem, która na głowie ma papierową torbę. Może i przy Jenifer by to przeszło?

 Hm, film trwa jedynie 55 minut, jednak mimo to ogląda się go dość długo, ciągnie się. Ujęcia kamery są zrobione dobrze, nigdy nie odczuwa się wrażenia, że kamerzysta powinien stanąć w miejscu lub podejść kilka kroków bliżej bądź dalej.

Film polecam na nudę, ponieważ jeśli ktoś szuka czegoś ambitniejszego, to nie odnajdzie tego w 'Jenifer'. Zakończenie może i jest otwarte, jednak możemy się z łatwością domyślić, co będzie dalej. Historia zatoczy koło i znowu, i znowu, i znowu... , aż trafi się ktoś inteligenty i ubije blond sukę.

Selavie.

27.08.2012

4. Dom w głębi lasu / The Cabin in the Woods

Post zawiera spoilery.


"Nowy horror twórców "The Avengers" i "Projekt: Monster" z Chrisem Hemsworthem ("Thor") w roli głównej. "Piła" była przy nim jedynie niewinną zabawą. Grupa studentów wybiera się na weekend do domku w lesie, gdzie z dala od cywilizacji mogą robić wszystko, na co przyjdzie im ochota. W miejscu, do którego dotrą nie ma zasięgu komórek, a GPS nie odnajduje go na mapie. Jak mówi spotkany w pobliżu farmer "Mogę pomóc wam tam dotrzeć, ale wydostać się będziecie musieli na własną rękę". Ale czy będą w stanie? Jeśli sądzisz, że już znasz tę historię, zastanów się raz jeszcze." (Filmweb.)

Czy 'Piła' jest przy tym filmie jedynie niewinną zabawką? Zastanowiłabym się i to szczerze. Nie ma w nim aż tylu scen brutalnej przemocy, nie leje się tyle krwi i... cóż, fabuła jest bardziej rozbudowana. Serio. Jasne, wiem. Tytuł nie szczególnie zachęca do obejrzenia, ponieważ 'Dom w głębi lasu' od razu skojarzy się odbiorcy z czymś w stylu 'Ostatni dom po lewej' czy 'Droga bez powrotu'. Nic bardziej mylnego. The Cabin in the Woods to film, w którym dzieją się rzeczy, których na pewno się nie spodziewamy. Co więcej? Śmieszą nas one, zamiast straszyć. Wiemy bowiem, czego mamy się spodziewać, co jak działa, etc. Aż dziwne, że jest to film produkcji amerykańskiej! Chociaż przestaje to tak dziwić, kiedy w ostatniej scenie w kadr wchodzi Sigourney Weaver (ta kobieta z cudownie zarysowaną szczęką, która użerała się z Obcym w kilku częściach filmu). Jakoś jej pojawienie się miało dla mnie większe znaczenie niż np. ten cały Chris Hemsworth z The Avengers.

Mocne strony filmu? Humor, zdecydowanie. Bohaterowie są tak dopracowani, że po prostu nie da się za nimi nie przepadać. Można powiedzieć, że zaskakują. Bejsbolista okazuje się kolesiem znającym łacinę, który szanuje kobiety, blondynka nie jest prostą dziwką, a narkoman - do końca filmu widzimy w nim najbardziej pozytywną, męską postać. Aż szkoda, że wszystkich na sam koniec trafi szlag, prawda?

No ale trochę więcej o fabule; zaczyna się dość pospolicie; grupka przyjaciół chce odpocząć od trudów codzienności i wybierają się na totalne odludzie, do domku znajdującego się właśnie w głębi lasu. Nie wiedzą jednakowoż, że ich poczynania na tym 'totalnym odludziu', wciąż i wciąż śledzi oddział naukowców, który przewiduje każdy ich ruch. Cały teren jest odgrodzony od reszty świata jakąś... niewidoczną tarczą, jakby kopułą składającą się z miliona, przeźroczystych znaków stop. Dość dziwne? To jeszcze nic!

Nasi bohaterowie bawią się w najlepsze, nie domyślając się niczego, aż wreszcie, w czasie trwającej imprezy - otwierają się drzwi prowadzące do piwnicy. Normalny człowiek w tej chwili robi 'wielkie lol' lub 'wtf!?'. Zdecydowanie nikt nie zaglądałby do środka, albo przynajmniej ja bym nie zaglądała. Zamknęłabym cholerne drzwiczki i przesunęła na nie najcięższą szafę, jaką bym znalazła w tej ruderze. Bohaterowie nie wpadli na podobny pomysł, wręcz przeciwnie - zeszli na dół i zaczęli przeglądać wszystko, co wpadło im w rękę. Skąd mogli przecież wiedzieć, że wybierają swój sposób śmierci, prawda? Cóż, nieświadomie 'decydują się' na zasztyletowanie/ rozczłonkowanie/ zamordowanie przez jakąś rodzinę nawiedzonych, zboczonych zombie. Zaczyna się gra.

Co dalej? No, z początku norma - ci pierwsi uciekają, a drudzy gonią. Z tym, że pierwsza grupa składa się z na tyle inteligentnych osób, że trzymają się razem i próbują ucieeee... uhm. Przejdźmy do dalszej oceny filmu. Każdy sam może zobaczyć końcówkę, prawda? Przecież to w niej wyjaśnia się praktycznie wszystko.

Ktoś napisze 'wszystko, czyli co, debilko?'. Już śpieszę z odpowiedzią. Albowiem - okazuje się, że pod ziemią żyją olbrzymi, źli bogowie, którzy są w stanie zniszczyć całą naszą planetę, jeśli nie zostanie im złożona w ofierze grupka odpowiednich dzieciaków, czyli naszych bohaterów, w tym przypadku. Dlatego Ci naukowcy ich obserwowali, dlatego pozwalali im 'wybrać' sposób swojej śmierci spośród miliona innych; duchów, zombie, wilkołaka, węża, gargulca, pająków, baletnicy z zębami zamiast twarzy, trytonów, itd. Mieli oni być rytualną ofiarą.

Czy się nią stali, a ziemia przetrwała? Oglądnij i zobacz...
Film jest tego warty, chociażby przez jedną postać - naćpanego filozofa - Marty'ego Mikalski'ego, granego przez Fran'a Kranz'a. Jego światopogląd, odzywki czy nawet sam styl bycia sprawiają, że człowiek zaczyna go lubić. Ja, np. siedziałam, jak na szpilkach przez cały film, ponieważ byłam cholernie ciekawa, czy przeżyje. Miałam nadzieję, że przeżyje. Nawet krzyczałam na telewizor, kiedy chciał zrobić inaczej. Hmpf, gdyby nie był mój, to rzuciłabym w niego pilotem lub czymkolwiek, co miałam aktualnie pod ręką.

Cóż mogę dodać na koniec? Było to dobrze zmarnowane półtorej godziny, serio.
Polecam film, nie z tego powodu, aby się bać, a jedynie po to, aby się pośmiać i przejrzeć na oczy w stosunku do tego, jak wiele rzeczy władze w danym kraju mogą o nas wiedzieć, jak bardzo mogą nas kontrolować.

To tyle.
Selavie.

22.08.2012

3. Czarnobyl. Reaktor Strachu. / Chernobyl Diaries

Post zawiera spoilery.

 "Horror twórcy przełomowego "Paranormal Activity". Sześcioro młodych ludzi szukających ekstremalnych wrażeń wynajmuje przewodnika, który, mimo surowych zakazów, zabiera ich do owianego tajemnicą miasta-widmo. Tu mieszkali niegdyś pracownicy reaktora w Czarnobylu. Po tragicznym wybuchu, ponad 25 lat temu, w ciągu 48 godzin przeprowadzono ewakuację całego miasta. Pozostali w nim nieliczni ludzie, których już nigdy więcej nie widziano... Wkrótce bohaterowie filmu odkrywają, że choć nikt nie przeżył katastrofy, bynajmniej nie są tutaj sami. Wszystko wskazuje na to, że przerażający rozdział w historii miasta nie został jeszcze wcale zamknięty..." (Filmweb.)

Mieliście tak kiedyś, że napaliliście się na film, ponieważ wydawał wam się być ciekawy, interesujący, a potem okazywało się, że owy film, to kompletna klapa, a półtorej godziny twojego cennego życia zostało zmarnowane i nie da się tego niestety odrobić? Cóż, każdy tak ma.

W moim przypadku było tak właśnie z tym o to, czarownym filmem, który miał niby opowiedzieć historię Czarnobyla. Okey... Sama tematyka mnie zaskoczyła. No cóż, nie codziennie jakiś reżyser (Brytyjczyk) postanawia nakręcić cokolwiek, co może być związane z ciemną, aczkolwiek prawdziwą przeszłością europy -  katastrofy atomowej. Sama historia Czarnobyla, wybuchu reaktora jest ciekawa, przynajmniej dla mnie. No, cholera; kto nie chciałby tam pojechać? [Człowiek zdrowy na umyśle?] Pewnie to samo pomyślał scenarzysta, ponieważ zaszczepił, u niektórych bohaterów swojej 'opowieści' właśnie taką ciekawość. Jasne, na teren Czarnobyla pewnie wprowadzane są wycieczki, ale są one dobrze zorganizowane. Jasne, na pewno cały teren nie jest ogrodzony i byle kretyn może sobie wjechać na skażony teren. Jasne, źli, ukraińscy naukowcy karmią zmutowane zombie(jeśli, to były zombie, a nie kanibale?) osobami, które odważyły się cokolwiek zobaczyć. [Domysł autorski - złe wspomnienia związane z pobytem na Ukrainie i władzą tam panującą?]

Tak szczerze, to nie jestem też do końca przekonana, co do tych biegających po mieście wilków, psów czy niedźwiedzi. Czy one nie zostałyby wystrzelane lub... nie wiem... zjedzone przez owych kanibali(zombie)? Do tego, czy te kanibale nie były, tak całkowicie przypadkiem, zbyt tępe aby rozpalić ognisko? Z tego, co widzieliśmy w ostatniej scenie, to zachowywały się na tyle mało ludzko, że wpier*alały surowe, ludzkie mięso. [Smacznego?]

Dalej; jedynym aktorem występującym w filmie, którego możemy kojarzyć (źle lub dobrze, kwestia gustu) jest Jessie McCartney (grał w filmie Keith w 2008r.). W sumie, to zawsze mi się wydawało, że on zajmuje się raczej muzyką, no ale... Nie wiem, jak można określić jego grę aktorską w Chernobyl Diaries. Znośna? Dość dobra? Koszmarna, to ona nie była, ponieważ na ekranie można było spotkać bardziej irytujące postacie, jak np. jego brat, który jakoś mnie drażnił niewyobrażalnie. [Może dlatego, że sama mam brata, którego czasem chętnie bym wysłała do takiego Czarnobyla, żeby zombie się nim zajęły?]

Pozostaje również kwestia Ukraińców, którzy w filmie nie zostali przedstawieni w zbyt różowym świetle; nieorganizowani awanturnicy, którzy zawsze znajdą sposób na to, aby zarobić pieniądze i wleźć na teren, na którym ich nie chcą. Do tego wożą broń w samochodzie! No i ignorują biednych anglojęzycznych ludzi, których nie rozumieją. Ukraina, to nie Polska. Tam nie trzema umieć języka obcego na poziomie B2, aby dostać pracę w jakiejś knajpie/barze/restauracji/stołówce? [Z tą stołówką, to diametralnie przesadziłam...]

Na sam koniec... (albo 'przedkoniec', znając siebie) pragnę zauważyć kwestię kamerzysty/kamery. W niektórych momentach można odnieść wrażenie, że jest on współuczestnikiem zdarzeń, które mają miejsce w filmie, zaś w innych - 'zlejmy kamerzystę, on trzyma kamerę, nie zjedzą go, nie widzimy go, on kręci', aż chce się krzyczeć 'A on!? Zapomnieliście o nim, hej!'. Kompletnie nie zauważana postać. Nie wiem, czemu reżyser użył takiego sposobu i nie do końca potrafię to zrozumieć, ale pewnie chciał być oryginalny i sprawić, aby widz czuł się współuczestnikiem zdarzeń. [Zapomniano o tym, że w dzisiejszych czasach ludzi nie przerażają zmutowane wilki i niedźwiedzie na ekranie.]

Daruję sobie komentowanie krzyczenia 'Hello?!' do małej, bladej dziewczynki, która pojawiła się na środku placu praktycznie znikąd. Ludzie w tych czasach na serio jeszcze sądzą, że dzieci mogą być niegroźne? Halo! Nikt nie oglądał chociażby Omenu!?
Kto też zostawia biedną, zakrwawioną blondynkę samą w ciemnościach, tuż koło schodów, z których ktoś może ją z łatwością ściągnąć? Ktoś = 'kanibalowe' zombie.

Na koniec (teraz już serio) chcę zauważyć jedną rzecz, albo inaczej - zjawisko. Czy głupawi amerykanie, którzy oglądną ten film, nie będą myśleli, że po Czarnobylu na serio biegają zombie? Jak już młode pokolenie polaków zaczyna wierzyć w takie brednie, co pozwolę sobie poprzeć komentarzem pewnej osoby z forum filmwebu:

"...czy to prawda, że w czarnobylu są ZOMBIE!? bo słyszałem takie plotki ze tam ludzie po tym wybuchu to tak się zmutowali i umarli a potem zamienili sie w ZOMBIE. ale rząd to ukrywa i wgl..."

A nie mówiłam?
Jasne! Po Czarnobylu biegają zmutowane zombie, a w Norwegii żyją trolle, które zjadają chrześcijan. Krzyżyk.
Selavie.

P.S. Reżyserowi film nie wyszedł, cóż. Miało być 'wielkie kino', a była wielka porażka. Mówi się trudno.

20.08.2012

2. Slenderman

Niedawno z wizytą była u mnie przyjaciółka, która zaciekawiła mnie swoim strachem przed postacią, której nazwę podałam w tytule. Moje zainteresowanie było na tyle duże, że zagłębiłam się bardziej w ten temat. W temat Slendermana, potocznie zwanego Slendziem. Jest to typowa creepypasta, której opis jest powielany na wielu stronach, blogach, forach. Też sobie na to pozwolę, cóż.
Kim więc jest Slenderman?

""Slender Man" to pseudonim nadany tajemniczej postaci widzianej w tle kilku zdjęć w jednym z tematów forum SomethingAwful. Zdjęcia pokazywały dzieci i pewnego człowieka o smukłej sylwetce, czasem pojawiającego się w długich, poskręcanych włosach przypominających macki. „Szczupły mężczyzna” został odkryty na forum SomethingAwful w wątku skupionym wokół pożaru w którym zginęło wiele dzieci w latach 80-tych. Opisuje się go jako osobę noszącą czarny garnitur i czarny kapelusz, a jak sama nazwa wskazuje, wydaje się on być bardzo chudy i zdolny do rozciągnięcia swoich kończyn oraz tułowia w długości niemożliwej dla normalnego człowieka. Gdy wyciąga swoje ramiona, jego ofiary są wprowadzane w stan przypominający hipnozę, podczas której podchodzą do tej istoty nie z własnej woli.

Nie wiadomo czy pochłania, zabija lub porywa swoje ofiary do nieznanych miejsc lub innych wymiarów, gdyż nie ma żadnych dowodów lub śladów do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków. Jak dotąd niewiele wiadomo, ale jego cele i siedliska są dość wyraźnie uzgodnione. Ma potrzebę porywania dzieci i często pojawia się tuż przed zniknięciem dziecka lub nawet kilku na raz. Wydaje się pojawiać w miejscach ukrytych we mgle, parkach lub lasach, co jest najprawdopodobniej jego sposobem na kamuflaż. Należy również zauważyć, że dzieci były w stanie go czasem zobaczyć, gdy w pobliżu nie było żadnych dorosłych, chociaż mówi się, że niektóre dorosłe osoby też go widziały. Dzieci również mają sny lub koszmary o „szczupłym mężczyźnie”, tuż przed ich zniknięciem. Powstaje mnóstwo dyskusji dotyczących możliwości zobaczenia „Slender Man’a” przez inne osoby niż jego ofiary. Wielu ludzi jednak wierzy, że jeśli widzisz „Slender Man’a” to jesteś jego ofiarą lub celem, chociaż nie ma na to żadnych dowodów."

"Dwa odzyskane zdjęcia z pożaru biblioteki w Stirling City. Zostały one zrobione w dzień zniknięcia czternastu dzieci. Istoty uznaje się jako skazy na filmie dokonane przez urzędników. Pożar w bibliotece wybuchł dokładnie tydzień później. Oryginalne zdjęcia skonfiskowano jako dowody.
1986, fotograf: Mary Thomas, zaginął 13 czerwca 1986 roku."

Wierzyć, nie wierzyć? To prywatna sprawa każdej osoby. Oczywiście, zdrowy rozsądek podpowiada, że zdjęcia są zwyczajnym fotomontażem (o jaki nie trudno w dzisiejszych czasach) lub postać, która jest na nich pokazana, została mylnie odebrana przez innych. Może to po prostu wysoki, blady mężczyzna? Być może chory na gigantyzm? Procent prawdopodobności nieznany. 

Wiem jednakowoż, że istnieje wiele spekulacji dotyczących istnienia Slendermana. Znajdą się osoby, które uważają go za ducha, demona, kosmitę, przybysza z przyszłości lub cholera wie, co jeszcze. Nie wolno ich potępiać. To tak, jakby ktoś wyśmiał Futuramę, ponieważ powiedziano w niej, że Święty Mikołaj mieszka na Neptunie.

Cóż, wracając do tematu - prawdą jest, że jeśli człowiek posiada wybujałą wyobraźnię, to wracając późną nocą do domu przez wyludnione miasto, jest w stanie dostrzec Slendermana wszędzie, nie musi to być mglisty las, czy... cokolwiek. 
Trzeba jednak Slendziowi pogratulować - doczekał się rzeszy wiernych fanów, co możemy wywnioskować po ilości artów, video, zdjęć. Winszuję.

Selavie.

1. Hmpf.

Notka organizacyjna, można powiedzieć, że testowa.
Nie mam zamiaru się w niej rozpisywać na temat tego, o czym będzie ten blog, czy też na temat siebie, osoby prowadzącej. Pragnę jedynie zauważyć, że tematyka jest dość prosta do pojęcia; straszne historie, creepypasty, horrory, kryptozoologia, etc. - czyli wszystko to, co może wywołać u człowieka dreszczyk emocji i zainteresowanie.
Jeśli jesteś jedną z osób, które nie przepadają za takowymi rzeczami, to z całą moją wyrozumiałością i tolerancyjnością - naciśnij czerwony krzyżyk w prawym, górnym rogu ekranu. Krytyka - krytyką, ale chamstwo jest czymś, czego znosić nie będę.
Hmpf, pozdrawiam.
Selavie.