22.08.2012

3. Czarnobyl. Reaktor Strachu. / Chernobyl Diaries

Post zawiera spoilery.

 "Horror twórcy przełomowego "Paranormal Activity". Sześcioro młodych ludzi szukających ekstremalnych wrażeń wynajmuje przewodnika, który, mimo surowych zakazów, zabiera ich do owianego tajemnicą miasta-widmo. Tu mieszkali niegdyś pracownicy reaktora w Czarnobylu. Po tragicznym wybuchu, ponad 25 lat temu, w ciągu 48 godzin przeprowadzono ewakuację całego miasta. Pozostali w nim nieliczni ludzie, których już nigdy więcej nie widziano... Wkrótce bohaterowie filmu odkrywają, że choć nikt nie przeżył katastrofy, bynajmniej nie są tutaj sami. Wszystko wskazuje na to, że przerażający rozdział w historii miasta nie został jeszcze wcale zamknięty..." (Filmweb.)

Mieliście tak kiedyś, że napaliliście się na film, ponieważ wydawał wam się być ciekawy, interesujący, a potem okazywało się, że owy film, to kompletna klapa, a półtorej godziny twojego cennego życia zostało zmarnowane i nie da się tego niestety odrobić? Cóż, każdy tak ma.

W moim przypadku było tak właśnie z tym o to, czarownym filmem, który miał niby opowiedzieć historię Czarnobyla. Okey... Sama tematyka mnie zaskoczyła. No cóż, nie codziennie jakiś reżyser (Brytyjczyk) postanawia nakręcić cokolwiek, co może być związane z ciemną, aczkolwiek prawdziwą przeszłością europy -  katastrofy atomowej. Sama historia Czarnobyla, wybuchu reaktora jest ciekawa, przynajmniej dla mnie. No, cholera; kto nie chciałby tam pojechać? [Człowiek zdrowy na umyśle?] Pewnie to samo pomyślał scenarzysta, ponieważ zaszczepił, u niektórych bohaterów swojej 'opowieści' właśnie taką ciekawość. Jasne, na teren Czarnobyla pewnie wprowadzane są wycieczki, ale są one dobrze zorganizowane. Jasne, na pewno cały teren nie jest ogrodzony i byle kretyn może sobie wjechać na skażony teren. Jasne, źli, ukraińscy naukowcy karmią zmutowane zombie(jeśli, to były zombie, a nie kanibale?) osobami, które odważyły się cokolwiek zobaczyć. [Domysł autorski - złe wspomnienia związane z pobytem na Ukrainie i władzą tam panującą?]

Tak szczerze, to nie jestem też do końca przekonana, co do tych biegających po mieście wilków, psów czy niedźwiedzi. Czy one nie zostałyby wystrzelane lub... nie wiem... zjedzone przez owych kanibali(zombie)? Do tego, czy te kanibale nie były, tak całkowicie przypadkiem, zbyt tępe aby rozpalić ognisko? Z tego, co widzieliśmy w ostatniej scenie, to zachowywały się na tyle mało ludzko, że wpier*alały surowe, ludzkie mięso. [Smacznego?]

Dalej; jedynym aktorem występującym w filmie, którego możemy kojarzyć (źle lub dobrze, kwestia gustu) jest Jessie McCartney (grał w filmie Keith w 2008r.). W sumie, to zawsze mi się wydawało, że on zajmuje się raczej muzyką, no ale... Nie wiem, jak można określić jego grę aktorską w Chernobyl Diaries. Znośna? Dość dobra? Koszmarna, to ona nie była, ponieważ na ekranie można było spotkać bardziej irytujące postacie, jak np. jego brat, który jakoś mnie drażnił niewyobrażalnie. [Może dlatego, że sama mam brata, którego czasem chętnie bym wysłała do takiego Czarnobyla, żeby zombie się nim zajęły?]

Pozostaje również kwestia Ukraińców, którzy w filmie nie zostali przedstawieni w zbyt różowym świetle; nieorganizowani awanturnicy, którzy zawsze znajdą sposób na to, aby zarobić pieniądze i wleźć na teren, na którym ich nie chcą. Do tego wożą broń w samochodzie! No i ignorują biednych anglojęzycznych ludzi, których nie rozumieją. Ukraina, to nie Polska. Tam nie trzema umieć języka obcego na poziomie B2, aby dostać pracę w jakiejś knajpie/barze/restauracji/stołówce? [Z tą stołówką, to diametralnie przesadziłam...]

Na sam koniec... (albo 'przedkoniec', znając siebie) pragnę zauważyć kwestię kamerzysty/kamery. W niektórych momentach można odnieść wrażenie, że jest on współuczestnikiem zdarzeń, które mają miejsce w filmie, zaś w innych - 'zlejmy kamerzystę, on trzyma kamerę, nie zjedzą go, nie widzimy go, on kręci', aż chce się krzyczeć 'A on!? Zapomnieliście o nim, hej!'. Kompletnie nie zauważana postać. Nie wiem, czemu reżyser użył takiego sposobu i nie do końca potrafię to zrozumieć, ale pewnie chciał być oryginalny i sprawić, aby widz czuł się współuczestnikiem zdarzeń. [Zapomniano o tym, że w dzisiejszych czasach ludzi nie przerażają zmutowane wilki i niedźwiedzie na ekranie.]

Daruję sobie komentowanie krzyczenia 'Hello?!' do małej, bladej dziewczynki, która pojawiła się na środku placu praktycznie znikąd. Ludzie w tych czasach na serio jeszcze sądzą, że dzieci mogą być niegroźne? Halo! Nikt nie oglądał chociażby Omenu!?
Kto też zostawia biedną, zakrwawioną blondynkę samą w ciemnościach, tuż koło schodów, z których ktoś może ją z łatwością ściągnąć? Ktoś = 'kanibalowe' zombie.

Na koniec (teraz już serio) chcę zauważyć jedną rzecz, albo inaczej - zjawisko. Czy głupawi amerykanie, którzy oglądną ten film, nie będą myśleli, że po Czarnobylu na serio biegają zombie? Jak już młode pokolenie polaków zaczyna wierzyć w takie brednie, co pozwolę sobie poprzeć komentarzem pewnej osoby z forum filmwebu:

"...czy to prawda, że w czarnobylu są ZOMBIE!? bo słyszałem takie plotki ze tam ludzie po tym wybuchu to tak się zmutowali i umarli a potem zamienili sie w ZOMBIE. ale rząd to ukrywa i wgl..."

A nie mówiłam?
Jasne! Po Czarnobylu biegają zmutowane zombie, a w Norwegii żyją trolle, które zjadają chrześcijan. Krzyżyk.
Selavie.

P.S. Reżyserowi film nie wyszedł, cóż. Miało być 'wielkie kino', a była wielka porażka. Mówi się trudno.

3 komentarze:

  1. Hm, hm, hm, po Twojej recenzji nie tknę tego filmu. W życiu. Miałem ochotę oglądnąć ten film, nawet bardzo, ale skoro jest aż taki shitowaty to cóż - sayonara.
    PS. W Norwegii żyją trolle! >.<"

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się przy tym w cholerę. xD Z chęcią bym obejrzała ten bzdet, żeby się pośmiać. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. jak dobrze, że nie mam czasu na oglądanie filmów.

    OdpowiedzUsuń